Tę oczywistą oczywistość zaczęli dostrzegać nawet politycy. Jednak zamiast szukać realnego rozwiązania problemu, jedyne co robią, to wzajemne przerzucanie się odpowiedzialnością. Ustalmy więc fakty. Prawdą jest, że fatalna dla Polski polityka klimatyczna UE rozpoczęła się za czasów premiera Tuska oraz premier Kopacz. Jednakże prawdą jest również, że kolejne elementy zaostrzania tej polityki były przyklepywane w Brukseli zarówno przez premier Szydło, jak i przez premiera Morawieckiego. Odpowiedzialność za to, co się teraz dzieje, ponoszą więc i jedni, i drudzy.
„Solidarność” ostrzegała kolejne rządy zarówno PO, jak i PIS, jakie będą skutki polityki klimatycznej UE dla naszego kraju. Na przestrzeni lat kierowaliśmy dziesiątki stanowisk i analiz w tej sprawie do kolejnych premierów i ministrów. Alarmowaliśmy, że rezygnacja z węgla doprowadzi do tego, że gaz ziemny zmonopolizuje energetykę w Europie, a co za tym idzie Unia zda się na łaskę Gazpromu i Putina. Mieliśmy rację. Dzisiaj Rosja gazowym szantażem trzyma za twarz całą Europę. I przestańmy opowiadać bajki, że możemy uniezależnić się od rosyjskiego gazu dzięki Baltic Pipe i gazoportowi w Świnoujściu. Jeśli nadal będziemy przestawiać energetykę z węgla na gaz, nasze zapotrzebowanie na ten surowiec wzrośnie tak bardzo, że bez Gazpromu nie da się go zaspokoić.
Zielony komunizm
Ostrzegaliśmy też do czego doprowadzi unijny system handlu uprawnieniami do emisji CO2. Że spowoduje on gigantyczne podwyżki cen energii, masowe bankructwa firm i ogromny wzrost ubóstwa. Po raz kolejny mieliśmy rację. To wszystko dzieje się na naszych oczach. Dzisiaj zwolennicy zielonego komunizmu – bo tak trzeba nazwać politykę klimatyczną UE – już zupełnie otwarcie przyznają, że doprowadzi ona do radykalnego obniżenia poziomu życia obywateli. Ale – jak dodają – tego wymaga rewolucja. Kiedyś towarzysz Stalin mówił: „W miarę postępów w budowie socjalizmu walka klasowa zaostrza się”. Dzisiaj współcześni bolszewicy w Brukseli stosują tę samą regułę w budowie zielonego ładu.
Gdzie dzisiaj są ci wszyscy, którzy mówili, że zielona energia to tania energia? Gdzie są politycy i dziennikarze, którzy mówili, że górnictwo trzeba jak najszybciej zaorać? Gdzie są ludzie, którzy tą propagandę kupowali? Gdzie jest młodzież, która uczestniczyła w strajkach klimatycznych?
Węgiel to tańsza energia
Gdyby nie to opluwane przez wszystkich polskie górnictwo i energetyka węglowa, ceny energii nie rosłyby dzisiaj o 24 proc. dla odbiorców indywidualnych, ale o 100 proc. Dla firm ten wzrost również byłby kilkakrotnie większy. Dzisiaj nikt nie jest w stanie zaprzeczyć, że dzięki węglowi Polska od niemal pół roku ma niemal najtańszą energię w Europie.
Tutaj trzeba mocno podkreślić jeszcze jedną rzecz. Polski węgiel jest obecnie znacznie tańszy od importowanego. Według oficjalnych danych Agencji Rozwoju Przemysłu np. w październiku ubiegłego roku elektrownie kupowały węgiel z polskich kopalń 4 razy taniej, niż wynosiła realna cena węgla w portach ARA, czyli na europejskim rynku. Jaka dzisiaj byłaby cena energii i jaka inflacja, gdyby polskie kopalnie robiły to, co powinno robić każde normalne przedsiębiorstwo, czyli sprzedawać swój produkt za tyle, ile wynosi jego cena rynkowa?
Księżycowa gospodarka
Rzeczą absolutnie skandaliczną jest, że w tej sytuacji górnictwo zamiast docenienia i szacunku, dostaje znów po głowie. Górnicy pracują w weekendy i w nadgodzinach, żeby w elektrowniach i ciepłowniach nie zabrakło węgla, a za tę dodatkową pracę nie dostają należnego wynagrodzenia. Muszą organizować akcje protestacyjne, żeby wyegzekwować zapłatę za wykonaną pracę.
Polska Grupa Górnicza sprzedaje spółkom energetycznym węgiel poniżej jego wartości, żeby powstrzymać wzrost cen energii, a w tym samym czasie dostaje od tych samych spółek informacje, że będzie musiała zapłacić za energię w tym roku kilkaset milionów złotych więcej. I niech ktokolwiek odpowie teraz na pytanie: Jakim sposobem w tej księżycowej gospodarce górnictwo ma nie przynosić strat? Tutaj jednoznacznie należy wskazać, że winę za ten bajzel ponosi Ministerstwo Aktywów Państwowych. Bo to ten resort sprawuje nadzór nad energetyką i górnictwem.
Ile jest warte słowo wicepremiera
To również Ministerstwo Aktywów Państwowych jest odpowiedzialne za realizację Umowy społecznej dotyczącej transformacji górnictwa i województwa śląskiego. W maju ubiegłego roku pan minister Jacek Sasin własnoręcznie złożył podpis pod tym dokumentem. Strona społeczna z ciężkim sercem podpisała tę umowę i zgodziła się na długofalową likwidację górnictwa do 2049 roku. Wtedy byliśmy zapewniani przez wicepremiera Sasina, po pierwsze, że zrealizuje wszystkie rozdziały tej umowy, a po drugie, że będzie walczył, aby Komisja Europejska notyfikowała umowę w kształcie wynegocjowanym ze stroną społeczną. Pół roku później okazuje się, że notyfikacji nie ma, a MAP wydaje polecenie spółkom węglowym, aby opracowały plany operacyjne likwidacji kopalń nie do 2049 roku, ale do 2045, a nawet 2040. Z kolei rozdziały umowy społecznej dotyczące m.in. inwestycji w niskoemisyjne technologie węglowe, czy utworzenia Śląskiego Funduszu Transformacji, nie są realizowane. Pomimo faktu, że ich realizacja nie wymaga notyfikacji Komisji Europejskiej.
Leczenie dżumy aspiryną
Rząd zamiast realizować to, do czego się zobowiązał, ogłasza kolejne tarcze antyinflacyjne i inne doraźne działania. To dobrze, że robi cokolwiek, ale wszelkie rekompensaty i obniżki podatków nie mogą trwać wiecznie. To walka ze skutkami, a nie przyczyną problemu, leczenie dżumy aspiryną.
Skuteczna kuracja musi wyglądać zupełnie inaczej. Po pierwsze, należy wypowiedzieć lub zawiesić system handlu uprawnieniami do emisji CO2. Bez tego czeka nas gigantyczny krach gospodarczy. Dzisiaj wyrwanie Polski z matni zielonego komunizmu to zadanie dla całej sceny politycznej. Być może najważniejsze od dziesięcioleci. Po drugie, należy w pełni zrealizować umowę społeczną dotyczącą transformacji górnictwa, ze szczególnym uwzględnieniem inwestycji w nowoczesne niskoemisyjne technologie węglowe. Zachowując własny surowiec energetyczny, możemy w zgodzie z ekologią produkować tanią energię i być naprawdę niezależnymi od rosyjskiego gazu. Parafrazując słynne zdanie Billa Clintona, należałoby dziś powiedzieć polskim politykom: surowce głupcy!
Dominik Kolorz