— Wczoraj na konto wielu mieszkańców wpłynęły wypłaty, co skłoniło masy ludzi do wybrania się na zakupy spożywcze. Każdy z nas wie, że po tzw. „dziesiątym” nie ma co liczyć na pustki w sklepie, a wręcz przeciwnie - sklepy są oblężone.
Duża ilość osób kupujących przekłada się na chaos logistyczny, przekładanie towaru, wykładanie towaru, więc nie ma co się dziwić, że na kasie były tylko dwie kasjerki, a inne zajmowały się niezbędnymi rzeczami wynikającymi z ich obowiązków służbowych. Niestety nie każdy potrafi to zrozumieć, ja miałam przygodę w sklepie spożywczym, więc wiem, jak trudno być w kilku miejscach na raz, a do tego obsługiwać kasę.
Każdy normalny wie, że w momencie, gdy kasy obsługiwane są tylko przez dwie kasjerki, to tworzą się kolejki, ale czy od razu trzeba reagować agresją słowną i pretensjami w stronę kasjerek, które nie są niczego winne? Starszy pan, w wieku ok. 70 lat z żoną postanowił, niczym wojskowy wezwać kasjerkę do wezwania innych pracownik sklepu, aby wstawiły się za kasą. Nie miałabym problemu, gdyby starszy pan użył grzecznościowych zwrotów, jak proszę pani, czy mógłbym poprosić inną kasjerkę do kasy, a nie: „pani wezwie inną do kasy bo kolejka chyba widać, nie?”.
Po dość niegrzecznym wezwaniu kasjerki do działania odezwał się mlody chłopak, który wyglądał na 18-20 lat i zwrócił starszemu panu uwagę w stylu: „Przepraszam pana, może jestem od pana młodszy, ale rodzice nauczyli mnie, że jak ktoś coś chce od kogoś, to powinien stosować elementarne zwroty grzecznościowe takie jak przepraszam, czy byłaby szansa, aby pani poprosiła innego pracownika sklepu, czy mógłby podejść do innej kasy, ponieważ tworzy się kolejka, a innym zależy na czasie? To co pan powiedział świadczy tylko o tym, że jest pan wieśniakiem”.
Może nie do końca zacytowałam co ten chłopak powiedział, ale dziadek zamknął sie i już sie nie odzywał.